Trekking szlakami Laugavegur i Fimmvörðuháls – Islandia w pięknej pigułce
- 05.08.2025
- 0 komentarzy
Jeśli jest na świecie miejsce, gdzie naprawdę można poczuć się jak na jego końcu - to właśnie tutaj. Szlaki Laugavegur i Fimmvörðuháls, które przeszliśmy z plecakami pełnymi sprzętu i głowami pełnymi oczekiwań, zaskoczyły nas kompletnym brakiem tłumów, dziką naturą i ciągle zmieniającym się krajobrazem. Co kilka kilometrów wchodziliśmy w inny świat - buchające parą pola siarkowe, czarne pustkowia, śnieżne przełęcze i jaskrawo zielone doliny.
Na wyprawę ruszyliśmy we dwójkę - Darek i Krzysztof - z myślą o prawdziwym sprawdzeniu siebie i sprzętu w ekstremalnych warunkach. I tak, Islandia dała nam popalić, ale jednocześnie zachwyciła.






Nie spacer, a prawdziwe wyzwanie
Ta wyprawa nie była zwykłym spacerem. Trzeba było być przygotowanym zarówno fizycznie, jak i sprzętowo. Wsparcie od marki Viking znacząco ułatwiło nam życie, a każdy element został przetestowany w realnych, trudnych warunkach.






Sprzęt w akcji - co się sprawdziło?
Zdecydowaliśmy się na nocleg w namiocie, co dodało nam jeszcze kilka dodatkowych kilogramów, do i tak już ciężkich plecaków. Postawiliśmy na dwa plecaki, którymi wymienialiśmy się co kilkanaście kilometrów. Jeden z nich ważył ponad 20 kg, drugi był nieco lżejszy, co dawało chwilowe wytchnienie jednemu z nas. Całość ekwipunku musiała być bardzo dobrze przemyślana – im mniej rzeczy, tym lepiej.
Musieliśmy być gotowi na pogodę wahającą się między 2-25°C. Oprócz butów trekkingowych z membraną Gore-Tex®, które miały nas uchronić przed przemoknięciem, zdecydowaliśmy się na bieliznę termoaktywną, koszulki z wełny merino, bluzy, kurtki przeciwdeszczowe i puchówki. Do tego wybraliśmy oddychające skarpety heavy Boosocks z wiskozą bambusową, zapewniające komfort i ochronę stóp nawet podczas długich odcinków marszu. Polecamy zabrać ze sobą buty do wody, które sprawdzą się podczas kilku przepraw przez rwące rzeki. Akcesoria, które poprawią komfort wyprawy to zdecydowanie rękawiczki i bandana.


Podczas całej wyprawy wyróżniły się na pewno:
Koszulka Salen z wełną merino
Największe zaskoczenie całej wyprawy. Mimo noszenia jej pod ciężkim plecakiem, koszulka Salen nie chłonęła zapachu, schła błyskawicznie i utrzymywała komfort cieplny niezależnie od pogody.
Bluza z kapturem Birger
Technologia Polygiene sprawiła, że bluza dłużej utrzymywała świeżość, co przy tak intensywnym trekkingu miało ogromne znaczenie.
Bielizna termoaktywna Mounti z wełną merino
Okazała się niezastąpiona w tak szybko zmieniających się warunkach, gdzie odprowadzanie wilgoci, dobra termoregulacja i szybkoschnące właściwości były koniecznością.
Kurtka puchowa Rovi
Najważniejsze, że trzymała ciepło, a po złożeniu mieściła się w małym, dołączonym pokrowcu. Idealna na chłodne wieczory i postoje w wietrznych miejscach. Jak przystało na Islandię, pogoda zmieniała się w mgnieniu oka.
Kije trekkingowe Kettera Pro Long Grip
Ratują kolana przy stromych zejściach i pomagają w przekraczaniu lodowatych rzek po śliskich kamieniach. Lekkie, solidne i błyskawicznie składają się do niewielkich rozmiarów, co przy ilości sprzętu jaki nosiliśmy na barkach, miało duże znaczenie. Każdy gram się liczył.
Spodnie Rocklyn 2in1
Bardzo praktyczne przy zmiennej temperaturze i licznych przeprawach przez rzeki – dzięki odpinanym nogawkom można je szybko zamienić w szorty. Elastyczny materiał zapewniał pełną swobodę ruchu.
Opaska na głowę Yokai
Niby drobiazg, a robiła ogromną różnicę. Odprowadzała pot, trzymała ciepło i chroniła uszy przy silnym wietrze.






Co zrobilibyśmy inaczej?
Mimo że cała wyprawa była fantastycznym testem naszej kondycji i wytrzymałości, pokonanie 86 km w zaledwie dwa dni było jazdą na krawędzi - zwłaszcza, że w tle tykał zegar odlotu samolotu. Każdy kilometr był walką z czasem, a świadomość, że spóźnienie może oznaczać koniec przygody na lotnisku, dodawała adrenaliny.
Gdybyśmy planowali ten wyjazd ponownie, zdecydowanie dorzucilibyśmy jeden dzień zapasu, by móc w pełni chłonąć Islandię bez nerwowego spoglądania na zegarek.


Wyspa nie z tego świata
Nie wiem, czy Islandia to jeszcze Europa, czy już inna planeta. Wiem jednak jedno – to miejsce, gdzie sprzęt ma szansę pokazać swoją prawdziwą wartość. I nie ma tam miejsca na ściemę. Szlaki Laugavegur i Fimmvörðuháls udowodniły, że w takich warunkach liczy się tylko sprawdzone wyposażenie, a my mieliśmy okazję przekonać się o tym na własnej skórze.

