Nie ma złej pogody - jest dobra odzież - Rainier >Sprawdź

Blog

Namibia bez filtra: 4500 km ciszy, przestrzeni i pyłu

Namibia bez filtra: 4500 km ciszy, przestrzeni i pyłu

Są miejsca, które od razu rzucają się w oczy – mają widok, który wiesz, że trafi na Instagram, alle Namibia jest inna. Nie chce być „ładna”. Nie dopasowuje się do oczekiwań. Zamiast efektu „wow” oferuje coś rzadkiego: przestrzeń, ciszę i czas. Czas, żeby przestać się spieszyć. Czas, żeby patrzeć.


 

 

 

Przez ponad dwa tygodnie jechaliśmy przez kraj, w którym więcej jest szutru niż asfaltu, a spotkanie innego auta to wydarzenie dnia – nawet w szczycie sezonu. 4500 kilometrów, podczas których nauczyłem się milczeć bez powodu i zachwycać bez filtra. Ta wyprawa nie zmieniła wszystkiego. Ale zostawiła ślad. I o tym właśnie chcę opowiedzieć.

Wyprawa do Namibii nie była przypadkiem ani efektem spontanicznej decyzji. Zrealizowałem ją jako lider Soliści Adventure Club – wszystko było zaplanowane, trasa gotowa, rezerwacje dopięte, ale nawet najlepiej zorganizowany wyjazd nie przygotowuje cię na to, co tam przeżywasz. Namibia to nie tylko kierunek na mapie. To osobna rzeczywistość – pusta, nieziemska, wciągająca.

 


Test odzieży outdoorowej Viking w wymagających warunkach

To kraj, w którym możesz jechać przez cztery godziny i nie minąć ani jednego samochodu, gdzie asfalt kończy się szybciej niż zasięg. Miejsce, w którym masz wrażenie, że ktoś wyprał krajobraz z ludzi i zostawił tylko ciszę, kurz i potęgę przestrzeni. I nie, to nie są rubieże – to szczyt sezonu.

4500 kilometrów - tyle przejechaliśmy, przemierzając drogi i bezdroża – od czerwonych wydm Sossusvlei, przez skaliste Spitzkoppe, po oceaniczne Swakopmund. Przez większość czasu nocowaliśmy na kampach  i nie były to zwykłe pola namiotowe – były to miejsca z widokiem na bezkresną pustynię, z szumem dzikiej przyrody zamiast ulicznego gwaru. Luksus prawdziwej bliskości z naturą.

Większość dni wyglądała podobnie – śniadanie w piachu, zwinięcie namiotów na dachu samochodów i wiele godzin w trasie. Szutry, suche rzeki, czasem kompletny brak drogi i wszystko to, co nie zmieściłoby się w żadnym katalogu biura podróży – samotne drzewa na horyzoncie, porzucone farmy, górskie przełęcze i tajemnicze wraki na wybrzeżu.

W takim rytmie każdy detal ma znaczenie. Spodnie bambusowe Viking? Komfort przez cały dzień – od pierwszych kilometrów po rozbijanie obozu w ciemności. Chroniły przed słońcem i insektami, nie kleiły się do skóry, nie krępowały ruchu. Po prostu działały.

 

Spodnie męskie VIKING Hazen Bamboo 


T-shirt bambusowy męski VIKING Rune

T-shirty bambusowe Rune  z tej samej serii też robiły swoje – lekkie, przewiewne, bez zapachów. Choć codziennie mieliśmy dostęp do pryszniców (kempingi w Namibii to serio poziom), to pamiętam, jak w trakcie islandzkich trekkingów przez kilka dni nie miałem jak się wykąpać. I właśnie wtedy Bamboo Line pokazało swój pazur.


A kurtka puchowa Rovi?  Jej momentem były poranki. Zwłaszcza pod Spitzkoppe – gdzie o piątej rano, z rękami jeszcze drżącymi od snu, rozstawialiśmy namioty, żeby nie przegapić kultowego wschodu słońca. To wtedy przydaje się warstwa, która naprawdę grzeje, i którą potem możesz schować do bocznej kieszeni plecaka.

Kurtka puchowa męska VIKING Rovi


Namibia to nie tylko krajobrazy

To także spotkania. Najbardziej poruszyło mnie to z Himba – plemieniem, które nadal żyje według swojego rytmu. Inaczej postrzega czas, własność, piękno. I choć dzieli nas kultura, to można się porozumieć – bez słów. Wystarczy wspólna obecność, śmiech dzieci, dym z ogniska.

W Swakopmund, gdzie pustynia zderza się z oceanem – miałem okazję sprawdzić hardshella Trek Pro 2.0 na quadach. Piasek, wiatr i prędkość. Nie chodziło o deszcz, a o ochronę przed tym, czego nie widać na zdjęciach. W takich chwilach liczy się to, że sprzęt robi swoje, a ty możesz po prostu być w danej chwili.

Niezawodny kompan podróży

Wiem jedno – nie pojechałem tam testować ubrań. Pojechałem doświadczyć. Zobaczyć, jak wygląda świat, kiedy znikają ramy codzienności. Viking był obecny – tak jak każdy dobry kompan powinien być. Cichy, pomocny, niezawodny.

Namibii nie da się zamknąć w jednym kadrze, jednym zdaniu ani nawet jednej historii. To miejsce zostaje z tobą – w piasku w butach, w spojrzeniach Himba, w ciszy, której nie ma nigdzie indziej. I wraca – długo po tym, jak zmyjesz z siebie ostatni pył.


 

 

Autor tekstu:

Marcin Glądała

COO Soliści Adventure Club

solisci.pl

Instagram